Tak więc laserek przydaje się. Maciej jak na starszego kota przystało nie zwraca na niego uwagi, jednak reszta zwierząt owszem. Najbardziej zainteresowany jest oczywiście Teodor. Przecież to z myślą o nim zakupiłam laser. Gania za nim jak szalony po całym domu, oczywiście nieco go denerwuje fakt, że nie da rady go dogonić, ale jeszcze nie poddał się. Rysiek również bawił się laserem, choć zachowuje przy tym spokój. Wraz z Kasją wolą ganiać i nękać Teodora podczas jego gonitwy za światełkiem. Wtedy Rudzielec dostaje nerwicy i prycha na wszystkich - jak ktoś śmie przeszkadzać mu w polowaniu?!. Teraz bez ruszania się z miejsca mogę poganiać kota po całym domu, aż ledwo zakręty łapie. Kiedy Teodor się bawi to wszystkie dywany latają w powietrzu, a reszta zwierząt uważa go za jakiegoś niedoje....go XD Tedzio po gonitwie za światełkiem pada z wywalonym jęzorkiem i leży, nic go nie jest w stanie zachęcić do podniesienia swojej coraz większej dupki :)
(sorki, za but w tle XD Rysiek świetnie bawi się butami :P)
Laserek kosztował mnie aż 10 zł, wraz z wymiennymi światełkami. Jedyne 10 zł za spokój w domu i kontrolę nad kotem. To na prawdę świetny sposób na rozładowanie zbyt energicznego kota.
U nas genialnie się sprawdza laserek :D tylko pod koniec zabawy koty oczekują, że jednak coś zostanie upolowane, więc daję im jakiś drobny przysmak. To podobno poprawia kotom samopoczucie - tak mi powiedziała behawiorystka :P
OdpowiedzUsuńJak najbardziej, w innym wypadku może szybko się znudzić zabawą
Usuń