wtorek, 3 listopada 2015

Jeden? Nie! Trzy!

Wreszcie zdecydowałyśmy się na nowego przybysza, miał min być rudy kociak, jednak sprawy wymknęły się spod kontroli i wszystko zakończyło się zupełnie inaczej.

Oczywiście wszystko było zupełnie niespodziewane. Kilka dni dzwoniłyśmy w sprawie małych kotów, jednak każdy nas wyprzedzał i nie zostawał ani jeden. Nareszcie za zupełnie innej stronie internetowej wpadłam na zdjęcia kociąt. Jednym z nich był rudo - bialutki koteczek. Chcieli mi zrobić niespodziankę jednak zbyt szybko się wygadali, że kobietka jednak oddzwoniła i trafią do nas aż DWA kocięta, gdyż przebywają w magazynie w małej miejscowości i ludzie nie chcą tam jechać aby tylko kocięta obejrzeć. Było ich 5 jednak pozostały już tylko dwa. Rudo- biały kocurek i szara kicia. Już się cieszyłam na Dom Tymczasowy dla maleńkiej kiedy znowu zobaczyłyśmy małego, kudłatego kociaka. Moja mama postanowiła zadzwonić i umówić się tylko na obejrzenie. Jednak kobietka powiedziała, że kociak wraz z drugim kotkiem jedzie do Fundacji, a następnie do Domu tymczasowego i może nam go podrzucić za 30 min. Mama nie wahała się ani chwili i powiedziała aby kotek przyjechał do nas. Poczeka najwyżej na Nowy Domek u Nas. 



Po przyjeździe kicia tak się wtuliła we mnie, że jedyne co usłyszałam to "miłość od pierwszego wejrzenia" XD Kotek był wystraszony, ale lgnął do ludzi. Wydawał się bardzo spokojny, ale oswojony. Po kilku godzinach leżenia na łóżku postanowił się troszkę pobawić. Był urocz, lubił głaskanie i miał takie jedwabiste futerko. Aż zaświeciły nam się oczy. Nie, nie podjęłyśmy wtedy decyzji, który u nas pozostanie.


Następnego dnia po przyjściu ze szkoły zobaczyłam uroczą gromadkę kociąt brykającą po moim łóżku. Dwa maleńkie kuleczki i jeden większy, który uważał siebie za Pana gdyż był u nas jeden dzień dłużej. Oczywiście wszystkie kocięta od razu trafiły do weterynarza i zostały zarejestrowane na Fundację. Rodzeństwo było wystraszone lecz Kiciunia po paru godzinach zaczęła chodzić po domu, zaczepiać zabawki i mojego Starego Pierdołę czyt. Macieja. Nie bała się go jak inne kotki, wyjadała mu nawet z miski. 

Po kilku dniach dodaliśmy ogłoszenie od dwóch kociętach (nie było wiadomo, który rudy zostaje, ale wstępnie dałyśmy rodzeństwo aby trafiło do domu razem). Rudo - biały kociak (Lobo) wolno się klimatyzował, ale z czasem zaczął sam domagać się pieszczot, szaleć po domu i załatwiać się do kuwetki. Z Kiciunią (Szilą) było gorzej, upatrzyła sobie posłanie Kasji jako kuwetę XD Jednak ta urocza mała dama była przesympatyczna. Malutka, pulchniutka, zjadała wszystko i miała przeuroczy głosik jak taka cichutka zabawka dla psa. Nie używała pazurków, grzecznie i delikatnie się bawiła. Wszystkie trzy kotki zaczęły się trzymać razem i dawały sobie otuchy. Taka mała dzieciarnia biegająca po całym domu. Wszystkie domagały się pieszczot, przytulania i głaskania. Mój Maciej najbardziej polubił Kiciunie, może dlatego, że ma umaszczenia jak on(?). Kochane kocięta, najchętniej zostawiłybyśmy je wszystkie, jednak blok to nie miejsce dla 5 zwierząt. Kasja oczywiście kociąt nie polubiła gdyż szukały u niej cycki XD Co w tym dziwnego jak rodzeństwo miało zaledwie 6 tygodni. 



Teraz niestety kocięta trafiły do nowych domów. Kiciunia raduje chorego pana swoją obecnością. Nie jest w moim mieście, ale kobietka, która ją wzięła dla brata strasznie się tym przejmowała, nakupowała najlepsze rzeczy (nawet domek dla niej) i dzwoniła kilka razy aby zdać relacje jak przebiegła podróż i jak kicia zareagowała na nowego właściciela. Podobno to była miłość od pierwszego wejrzenia, nawet w nas tak się za pierwszym razem nie wtuliła jak w niego, po paru godzinach już spała ze swoim Panem. Jakie to wspaniałe uczucie jak wie się iż kot trafił do dobrego domu (jest to dawny hodowca psów i kotów rasowych, więc źle nie ma) gdzie będzie rozpieszczana i nic jej nigdy nie zabraknie. U mężczyzny nareszcie pojawił się uśmiech na twarzy, może zapomni o chorobie i nadchodzącej niepełnosprawności, a kiciunia na pana na zupełną wyłączność :)
Lobo trafił do 13 letniej dziewczynki, która płakała po stracie swojego kotka. Jej rodzice wywarli na mnie okropne wrażenie swoim wyglądem (w porównaniu do kobiety od Sziluńki). Jednak mam nadzieję, że jest tak jak opowiedzieli. Kotek jest w domu, nie będzie wypuszczany lecz wyprowadzany na smyczy. Poprzedniemu kotkowi podobno pękły zatrzaski w szelkach i już go nie złapali, a dziewczynka bardzo płakała za kotkiem więc rodzice postanowili przygarnąć innego. Umowy spisane więc wszystko powinno być jak najbardziej okej.





Ostatnie minuty rozłączenia Loba z Teodorem.Kocięta bardzo się polubiły, co można zauważyć na poniższym zdjęciu.



Na koniec zdjęcie moich pupili. Najstarszy z Najmłodszym :P


Bonusik!
Kilka dodatkowych zdjęć :D
















3 komentarze:

  1. W domu faktycznie musiało być wesoło, tak dużo kotów :D Najważniejsze, że kocięta znalazły dom, byle tylko dobrze im się tam żyło. A mały Rudasek jest uroczy, razem z dużym Maciejem - wyglądają świetnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojacie, no to się z taką bandą nie nudziłaś, tyle nieznośnych słodziaków :D Wielkie bure + malutkie bure - moje ulubione zdjęcie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jaki śliczny rudzielec <3

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad.